sobota, 13 października 2012

Miłość

Wszystkie religie świata zgadzają się że z człowiekiem jest coś nie tak. Każda religia stara się naprawić człowieka, desperacko walczy żeby zwrócić go „na ten właściwy tor” z którego wypadł, by wypełnić to puste miejsce w jego środku.

Wszyscy przecież na początku jesteśmy egoistami. Rodzimy się i zaraz chcemy żreć, pić i mieć. Moja zabawka, moje mleko, za zimno, za gorąco, daj mi, nie chce, odejdź, wracaj... i tak w kółko, aż rodzice nie nauczą nas że nie jesteśmy najważniejsi na świecie. Czyli że my też możemy czasem coś przecierpieć, coś z siebie dać, poświęcić się dla kogoś i że... nie umrzemy wtedy :) niektórzy rodzice nie przekazują tej informacji swoim dzieciom i w efekcie mamy pełno skupionych na sobie dorosłych, strzelających fochy i wpadających w szał kiedy ktoś śmie nie podporządkować się im lub zakłócić ich komfort życia.
Uwolnieniem od egoizmu, który jeśli bliżej się mu przyjrzeć, jest źródłem niemal wszystkich naszych problemów w życiu, nie jest jednak wychowanie lub jego brak.

Bóg stworzył przecież człowieka z miłości. Nie jesteśmy tu po to żeby jeść, pić i mieć. Jesteśmy tu po to żeby kochać. :) To właśnie tego ciągle nam było mało, kiedy egoizm jak rak rozwalał nasze relacje z innymi ludźmi. Właśnie MIŁOŚĆ jest tym wielkim brakującym puzlem w naszej klatce piersiowej. Miłość która nie jest uczuciem, pociągiem seksualnym, nie takie ot motylki w brzuchu :) Miłość jako świadomy wybór, rezygnacja z siebie na rzecz drugiej osoby i nieograniczona rozkosz w dawaniu. Miłość! zejście z tronu nad którym widnieje napis „TO JA JESTEM NAJWAŻNIEJSZY” czyli proste pragnienie żeby dzielić się dobrem! Dzielić się dobrem... DOBREM :)


To jest to niesamowite sedno chrześcijaństwa i jestem tym całkowicie zachwycony, bo mimo że urodziłem się na nowo raptem 6 lat temu, to zdążyłem już w tym czasie zobaczyć niesamowitą liczbę cudów, uzdrowień, uwolnień... ale miłość... :) miłość rozkłada mnie za każdym razem. Bóg przecież tak strasznie nas ukochał, że dał za nas swojego syna po to, żeby to On zapłacił nasz dług i żeby poniósł karę za nasze przewinienia. Zrobił to z miłości, zrobił to bo w Nim jest tylko dobro. Do tego samego zostaliśmy zaprojektowani my. Kiedy szukamy sobie „wygodnego” miejsca, nagle zaczyna nam być strasznie nie wygodnie, kiedy wykręcamy się od pomocy drugiemu człowiekowi czujemy się źle i czujemy ból. Dlaczego? Bo to jest dla nas nienaturalne! Jesteśmy stworzeni przede wszystkim żeby koooochać. Nie żeby być kochanymi. au. To boli?

Oczywiście Bóg nas kocha i my chcemy być kochani przez niego, to jest istota naszej relacji, ale chodzi mi o to że... w naszym chrześcijaństwie nie możemy nastawić się tylko na odbiór miłości. Brać-Brać-Brać to przecież powrót do egoizmu. Jezus powiedział że kto w Niego uwierzy z Jego wnętrza popłyną rzeki wody żywej (J 7:38) to znaczy że kiedy zamieszka w Tobie Jezus, jesteś całkowicie spełniony i nie musisz już pragnąć! :) Puzelek w twoim środku jest wypełniony, a miłość wylewa się z Ciebie oczami i uszami :) oczywiście jeśli jej pozwolisz, ale to nie jest na pewno to co było w starym przymierzu! Nie jest to zrób to, nie rób tego, bądź dobrym człowiekiem... nie! :) Uwierz w Jezusa i bum, to dzieje się samo! Szerzej w tym temacie tu TUTAJ i tu TUTAJ :)

Muszę przyznać że niestety miłość bardzo często nie jest głównym motywatorem działań kościoła (czyli nas chrześcijan). Wiedzą o tym wszyscy skrzywdzeni przez kościół i ci którzy byli zaczepiani przez „jakichś ludzi z ulotkami o Bogu” na ulicy. Jak trudno czasem znaleźć miłość wśród ludzi mówiących o sobie że są chrześcijanami, wiedzą świetnie Ci którzy dzisiaj nie chcą mieć nic wspólnego z jakimkolwiek kościołem, bo po prostu widzieli zbyt dużo hipokryzji, zbyt dużo „gadania o Bogu” i za mało miłości po prostu.

Ja sam jestem winny takich zachowań! Ile to razy zdarzało mi się modlić za ludzi, nie po to żeby im pomóc, ale żeby udowodnić im że się mylą, żeby moje było na wierzchu! :) co to za miłość.

Dopiero niedawno zdałem sobie sprawę (a było to jak kubeł zimnej wody) że zapraszając ludzi na konferencje, dając im ulotki z napisem „Bóg Cię kocha” zbyt często byliśmy nastawieni na „wygrywanie dusz”, na „powodzenia ewangelizacji” drugi człowiek i jego problemy umykają gdzieś na drugi plan, a najważniejsza dla nas staje się jego konwersja na chrześcijaństwo. „AAAhhh! Nasz projekt musi się udać!” To nie jest postawa Jezusa. On na maksa dbał o ludzi, bardzo chciał żeby byli zbawieni, chciał żeby uwierzyli w Niego, ale Jego postawa pokazuje że... jednak kurcze konwersja na chrześcijaństwo nie była dla Niego głównym motywem.

„Idź i nie grzesz więcej” „Bądź oczyszczony” „Wyprostuj rękę” „Idź w pokoju Twoja wiara Cię ocaliła.” to jest postawa Jezusa! On spotykał ludzi i po prostu pozwalał im czerpać :) nie znalazłem nigdy w żadnym fragmencie niczego w stylu „WIDZISZ!? JESTEM MESJASZEM! SZYBKO ODDAJ MI SWOJE ŻYCIE TO PÓJDZIESZ DO NIEBAAA!” po tym jak kogoś uzdrowił :) tymczasem kiedy Bóg dotyka kogoś przez nasze ręce... bywa różnie :P niektórzy chrześcijanie gotowi są nawet prosić Boga żeby ten cofnął uzdrowienie :) jeśli nie usłyszą od delikwenta „O tak! Teraz wiem że Jezus jest Panem!” co za bezsens :P

w Łukasza 17:11-19 jest opisana sytuacja uzdrowienia 10ciu trędowatych. Bardzo fajny fragment, ale muszę przyznać że był dla mnie kiedyś dość trudny, wydawało mi się że Jezus doprasza się tutaj o podziękowania i oklaski. Dzisiaj kiedy to czytam moją uwagę zwraca coś innego, a mianowicie to że ten który wrócił był samarytaninem! Są więc uzasadnione przypuszczenia że Ci inni oczyszczeni trędowaci byli żydami, którzy jako naród wybrany znali pisma i powinni rozpoznać Jezusa jako Mesjasza... ale jak widać pochłonęła ich radość z bycia oczyszczonym i pobiegli w swoją stronę.

Jezus przecież wiedział kto w niego uwierzy, kto odda mu chwałę za to, kto będzie chwalił Boga, a kto widząc to będzie knuł spisek przeciwko niemu. Wiedział to, więc mógł uzdrowić tylko tych którzy uwierzą, tylko tych którzy „zasługują”! :) ale nie. On uzdrowił wszystkich. Wiecie dlaczego? Bo kierowała nim MIŁOŚĆ. Kiedy widział cierpiących ludzi, chciał im pomóc bo ich KOCHAŁ, nie dlatego że widział ich jako obiekt „o super! Wykorzystam ich żeby więcej ludzi uwierzyło”. Nie! Bóg po prostu kocha nas na maksa i chce dla nas lepiej niż my sami dla siebie czasem. Fajnie nie? ;)


Taka do takiej miłości zostaliśmy stworzeni i dzięki łasce Boga przez wiarę, taka miłość jest dla nas dostępna w codziennym życiu. Nie da się jej wypracować, nie da się jej kupić, jest po prostu owocem relacji z Bogiem :)

piątek, 20 lipca 2012

Jezus pod namiotem, czyli - "No dooobra. Co mi szkodzi?"


 W 2002 roku moja kochana Mama wypędziła mnie na zbiórkę harcerską, na którą wcale nie chciałem iść. Szedłem na nią jak na skazanie, a wróciłem całkowicie zakochany w harcerstwie, w ludziach których spotkałem i w... harcówce :) w ZHP przeżyłem masę niesamowitych przygód, nauczyłem się bardzo wiele, poznałem wspaniałych ludzi, ale prawdziwy przełom miał miejsce w 2006 roku kiedy Bóg zmienił moje życie, a jak to się dokładnie stało można przeczytać tutaj. Jakoś się tak stało że kiedy byłem w liceum i dalej kiedy poszedłem na ratownictwo, harcerstwo spłynęło gdzieś na dalszy plan, matura, plany na przyszłość i wspólnota charyzmatyczna do której należałem wypełniały mi czas. Bóg był ze mną jednak niezmiennie, ciągle czułem Jego opiekę i... wychowywał mnie po prostu.


Mniej więcej w maju 2011, przypomniał mi o harcerstwie i powiedział żebym do niego wrócił, bo ma tam dla mnie misję to wykonania. Okoliczności w jakich to było niech pozostaną między mną, Nim i osobami z którymi zdecydowałem się nimi podzielić.

Tak, wiem że „Bóg ma dla mnie misję!” to brzmi co najmniej jakbym był Mojżeszem, lub Abrahamem... ;) ale mam po prostu bliską relację z Bogiem i tak w praktyce czasem ta relacja wygląda, On mówi coś, a ja to robię.


Po powrocie do harcerstwa odkryłem że sporo się zmieniło i jest inaczej niż to pamiętałem za szczenięcych lat, było dużo pracy. Więcej niż kiedy byliśmy dzieciakami.

Mając świadomość że On nie powołał mnie w to miejsce żebym siedział na tyłku i w swojej bezczynności mówił ludziom o tym jak Bóg ich kocha, szybko zabrałem się do roboty. Zacząłem pracę w swojej dawnej drużynie, w krótkim czasie zostałem jej drużynowym, zreanimowałem swoje próby na stopnie, aby mieć większe możliwości i pole działania. Wszystko robiłem jakby z rozpędu, nie wiedząc co mnie czeka za zakrętem i jak to się skończy, ale w sercu... miałem pragnienie. Pragnienie dzielenia się miłością której doświadczyłem i przy okazji postanowiłem się na coś przydać, żeby ta miłość miała swoją podstawę w czynach, a nie była tylko pustymi słowami.

ZHP jest organizacją która za cel stawia sobie wychowywanie młodzieży, a wychowywanie to nie zawsze kwiatki, motylki i cukierki. Wie o tym każdy kto miał cokolwiek wspólnego z pracą wychowawczą :) czasem trzeba się postawić, czasem trzeba zagrać wszystko na jedną kartę, nie ma miejsca na pracę na pół gwizdka, a wszędzie tam gdzie jest więcej niż jeden lider na metr kwadratowy, nie trudno o spięcia. Pracując z harcerzami i z innymi drużynowymi, przekonałem się (eureka) że sam muszę się jeszcze sporo nauczyć i dojrzeć do wielu rzeczy.

Ktoś kiedyś mówił że stoi w miejscu ten kto nie popełnia błędów, nie wiem czy tak do końca jest :) przez ostatni rok popełniłem kilka poważnych błędów, ale byłem też świadkiem wielu cudów i dowodów Bożej miłości i mocy. To właśnie o tym chciałem dzisiaj napisać.


Poprosiłem Izę, Magdę i Izę :) żeby krótko opisały to, co przydarzyło im się na biwaku i na obozie, bo jestem pewien że poruszy to wielu z Was czytających to, o wiele bardziej niż gdybym ja to opisał.



Od dziecka na moich rękach były widoczne uczuleniowe krostki, które tworzyły duże czerwone plamy. Ciężko było to wyleczyć, bo cały czas powracało. W któryś weekend pojechałam na biwak harcerski. W powietrzu fruwało coś, po czym ręce piekły niesamowicie, mało tego wysypka pojawiła się również na szyi. Cała obolała szłam korytarzem gdzie Kondi modlił się o uzdrowienie pleców koleżanki. Słyszałam już o podobnym wydarzeniu, ale uważałam to za totalną bzdurę i szaleństwo. Lekko drwiąc powiedziałam Kondiemu, że skoro to prawda, to żeby wyleczył także moje ręce. Od tamtego momentu biwak przestał być już zwykłym biwakiem. Kondi dotknął mojej ręki i powiedział „W Imieniu Jezusa plamy zniknijcie, skóro bądź uzdrowiona. Teraz.”. Nie wierzyłam do momentu, w którym poczułam jak gorąco opuszcza moje ręce i szyje. Ciało ogarnął spokój i nieopisana radość. Plamy znikały na naszych oczach. Pobiegłam prędko do łazienki i nie dowierzając własnym oczom zaczęłam płakać. Po plamach na szyi nie było ani śladu. Następnego dnia ręce stały się gładkie. Najciekawsze chyba jest to, że tak jest aż do teraz.

Iza G.


Od tygodnia męczył mnie straszliwy ból pleców, ledwo chodziłam, a jednego dnia nie mogłam wstać z łóżka. Coraz bliżej do wyjazdowej zbiórki drużynowych i przybocznych, a ból nie ustępuje, ale co za różnica leżeć w domu, czy na biwaku? Tak więc pojechałam. Wieczorem po przyjeździe, Kondi zaproponował mi modlitwę za moje plecy, pomyślałam "to dziwne, ale co mi tam, nie mam nic do stracenia" i zgodziłam się. Podczas modlitwy nie czułam nic, ale gdy Kondi skończył się modlić, poczułam taką jakby ulgę na plecach i coś jeszcze czego nie da się opisać, to było takie... świetne uczucie! Mogłam się bez bólu schylić i ze szczęścia pobiegłam po plecak i normalnie nosiłam go na plecach [co wcześniej było niemożliwe], nawet z nim skakałam nie czując żadnego bólu. Byli tam inni ludzie którzy patrzyli na to wszystko i sądzili że nam odbiło, ale jestem pewna że gdyby to poczuli na sobie, zmieniliby zdanie.


Na obozie miałam niesamowity ból gardła, więc zgłosiłam się z tym do Kondiego, który długo nie czekając wziął mnie na bok i złapał mnie za szyję :P Lekko się wystraszyłam, ale gdy usłyszałam, że zaczął się modlić, żeby choroba odeszła od razu się uspokoiłam. Gdy zdjął dłoń z mojego gardła, nagle ból ustąpił, po prostu zniknął od tak. To było super niesamowite uczucie i osobiście uwielbiam jak Bóg ulecza.

Magda

Po dwóch dniach biegania w japonkach po deszczu przeziębiłam sobie pęcherz, ból podczas oddawania moczu z godziny na godzinę stawał się coraz bardziej dokuczliwy, doszło do tego, że najzwyczajniej w świecie bałam się... iść do toalety. Tego dnia Konrad się za mnie pomodlił, oczywiście było to dla mnie coś nowego, nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam i podeszłam do tego bardzo sceptycznie, pomyślałam: „ taaaa, jasne, no ale dobra co mi szkodzi”. Położył na mnie rękę i krótko się pomodlił. Czułam się nieswojo i dziwnie, ale z drugiej strony czułam takie ciepło które mnie wypełnia, a po modlitwie to było jakby jakiś ciężar z mojego ciała „spadł”. Gdy rano poszłam do toalety, bólu nie było, to było niesamowite, a łzy same cisnęły się na oczy.

Iza B.

Wierzący czy nie wierzący, wszyscy słyszeliśmy że jest Bóg, słyszeliśmy że posłał swojego Syna na ziemię, żeby Ten wziął na siebie nasz grzech. Wszyscy o tym słyszeliśmy, ale garstka doświadczyła namacalnego na to dowodu. Dlaczego tak niewielu? Skoro Jezus uczynił tyle cudów i powiedział:

Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Kto wierzy we mnie, dzieł, których ja dokonuję, i on będzie dokonywał, i większych od tych dokona, bo ja odchodzę do mego Ojca. J 14:12

Myślę że winę za to ponosi kościół. Kościół, czyli my którzy oddaliśmy życie Jezusowi, ale wybraliśmy jedynie słuchanie Jego słów, nie wykonując ich. My jesteśmy odpowiedzialni. Nie ma co zwalać winy na niewierzących, szatana, na grzech panujący na świecie i że „jest ciągle gorzej”. To nasza odpowiedzialność żeby reprezentować niebo na ziemi, tak jak robił to Jezus.



To co napisały tutaj dziewczyny, to nie są żadne czary. To nie żadna bajka. To prawdziwi ludzie, prawdziwe dolegliwości i prawdziwa moc Boga - który upomina się o swoją własność. Ten Bóg mówi "Ja Jestem" :) BUM! i dzieją się cuda ;) Jego miłość jest namacalna, a ja w To wierzę i dzięki tej wierze, doświadczam tego każdego dnia.




Wierzę też że On chce dla nas lepiej niż my sami chcielibyśmy dla siebie. Chce oglądać nas w zdrowiu i dostatku. Jeśli więc Ciebie który to czytasz, porusza to co napisały tutaj dziewczyny, chcesz o tym pogadać, a może potrzebujesz uzdrowienia pisz śmiało na kondi106@gmail.com lub na fejsie http://www.facebook.com/kondi106