niedziela, 19 lutego 2017

Jest problem.

Byłem ostatnio w górach i stwierdziłem, że one są jakieś zupełnie nieprzystosowane, żeby na nie wchodzić. Wchodzisz pod górę, męczysz się pocisz, a jak wejdziesz na grań, to tam czeka na Ciebie lodowaty wiatr, wiejący z drugiej strony góry i przebija kurtkę jak sztylety. Jak już ją pokonasz to czujesz się fajnie, taki niepokonany trochę, ale to Cię w ogóle teraz nie interesuje, bo masz problem prawda….?


No dobra, masz problem. Coś się zadziało, mniej lub bardziej zależnego od Ciebie i teraz ten problem sobie jest i patrzy na Ciebie. Może to choroba, może to problemy z pracą albo zgrzyt w jakiejś relacji czy sprawy sercowe (kardiologiczne!). 

Jan Chrzciciel był gościem który jako jeden z niewielu rozpoznał, że Jezus jest Bogiem – że jest Mesjaszem.

„Nazajutrz zobaczył Jezusa, nadchodzącego ku niemu, i rzekł: «Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata. To jest Ten, o którym powiedziałem: Po mnie przyjdzie Mąż, który mnie przewyższył godnością, gdyż był wcześniej ode mnie. Ja Go przedtem nie znałem, ale przyszedłem chrzcić wodą w tym celu, aby On się objawił Izraelowi». Jan dał takie świadectwo: «Ujrzałem Ducha, który jak gołębica zstępował z nieba i spoczął na Nim. Ja Go przedtem nie znałem, ale Ten, który mnie posłał, abym chrzcił wodą, powiedział do mnie: "Ten, nad którym ujrzysz Ducha zstępującego i spoczywającego nad Nim, jest Tym, który chrzci Duchem Świętym". Ja to ujrzałem i daję świadectwo, że On jest Synem Bożym»„ J 1:29-34




Fajne świadectwo! Zwłaszcza, że uczniowie Jezusa nawet nie za bardzo rozpoznawali w nim Mesjasza, tylko jakiegoś super mądrego nauczyciela. Jan natomiast, dał znać wyraźnie - „kojarzycie baranka którego zabijamy na święto Paschy? To jest proroctwo o Tym gościu! To On jest ofiarą za nasze wszystkie grzechy ej!”

No i potem Jan Chrzciciel miał problem. Zamknęli go do więzienia i było mu smutno. Mało tego przypomniał sobie proroctwo o Mesjaszu z Izajasza, a tam było napisane tak:

„Duch Pana nade mną, bo Pan mnie namaścił. Posłał mnie, abym głosił dobrą nowinę ubogim, bym opatrywał rany serc złamanych, żebym zapowiadał wyzwolenie jeńcom i WIĘŹNIOM swobodę, abym obwieszczał rok łaski Pańskiej i dzień pomsty naszego Boga, abym pocieszał wszystkich zasmuconych” Iz 61:1-2

No i co? A on jest w więzieniu… to co to za „wyzwolenie jeńców i więźniów”. Zrobiło mu się jeszcze bardziej smutno i posłał swoich uczniów którzy odwiedzali go w więzieniu, żeby zapytali Jezusa – czy on jest na pewno Mesjaszem. 

„Wówczas Jan przywołał do siebie dwóch spośród swoich uczniów i posłał (ich) do Pana z zapytaniem: Czy Ty jesteś tym, który ma przyjść, czy też mamy czekać na innego? Ludzie ci więc przybyli do Niego i powiedzieli: Jan Chrzciciel posłał nas do Ciebie z zapytaniem: Czy Ty jesteś tym, który ma przyjść, czy też mamy czekać na innego? W tej godzinie wielu uzdrowił od chorób, dolegliwości i złych duchów, a także wielu niewidomych łaskawie obdarzył wzrok. I odpowiedział im: Idźcie i powiadomcie Jana o tym, co zobaczyliście i usłyszeliście: [Niewidomi znów widzą, chromi chodzą, trędowaci są oczyszczani, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim opowiadana jest ewangelia]. I szczęśliwy jest ten, kogo nic we Mnie nie zrazi." Łk 7:18-23

No i to jest super użyteczne dla nas dzisiaj. Jezus powiedział Janowi „Tak jestem Mesjaszem – mimo że jesteś w więzieniu – Izajasza 61 nadal się dokonuje właśnie teraz. Uwierz.”.

Naprawdę nie musisz być niewolnikiem swojego problemu i sytuacji w której się znalazłeś. To się po prostu stało i już „…słońce wschodzi tak nad złymi, jak i nad dobrymi, a deszcz spada zarówno na sprawiedliwych, jak i grzeszników” Mt 5:45 Teraz walka w Tobie toczy się o to, czy ten problem i ta okoliczność spowoduje, że się załamiesz i podupadniesz w wierze, czy nie dasz się i mimo to będziesz ufać Bogu i mieć z nim relację – a to przecież doprowadzi Cię do zwycięstwa.

Jeśli śledzisz mojego bloga wiesz, że wyznaję prostą teologię – wszystko co dobre pochodzi od Boga, wszystko co złe pochodzi od szatana. Jaki szatan ma w tym interes, żebyś ty miał trudno i żeby spotykały Cię przeciwności? Taki, że jako załamany chrześcijanin jesteś zupełnie niegroźny dla jego planów i intryg, a jak radosny i pełen wdzięczności Bogu chrześcijanin wkurzasz go i niweczysz jego plany tylko tym, że sobie jesteś.

Spójrz na to, co Bóg dobrego zrobił w Twoim życiu i nadal robi. Nie daj skupić swojej uwagi, na problemach i przeciwnościach, bo wtedy naturalna będzie dla Ciebie postawa niemocy, narzekactwa, smutku i przygnębienia. Jeśli tylko będziesz ufać Bogu i rozmawiać z nim, on przypomni Ci te wszystkie momenty kiedy był z Tobą - uzdrowienia, ochronę, kasę znikąd i cudem pozaliczane kolokwia. Jak sobie to wspomnisz wtedy łatwiej będzie Ci odnaleźć w sobie wiarę w To, że Bóg Cię przecież lubi i na pewno pomoże rozprawić Ci się z Twoim problemem.

Są jeszcze ludzie którzy mówią „tak musi być w życiu są góry i doliny… doliny też są potrzebne bo Bóg nas przez nie kształtuje”. Generalnie, niech spadają - niech mają swoje doliny i tam już sobie w nich są.

To by oznaczało, że jesteśmy niewolnikami okoliczności które nas spotykają i nie mamy wpływu na to, co w nas to spowoduje. Owszem będąc na ziemi jesteśmy niejako skazani na to, żeby mierzyć się z przeciwnościami, szatanem i tym co nas spotyka, ale to nie Bóg nam to daje tylko zły i to jak długo jesteśmy w tej dolinie, zależy głównie od nas i od tego czy będziemy ufać Bogu, czy będziemy płakać załamani i wznosić lament do Boga „czeeemu to na mnie zesłałeś?”. Nie zesłał. Ogarnij się. Uwierz Bogu i mów tej górze, że ma się przesunąć, a przesunie się. Pozdro!

„Zapewniam was, ktokolwiek powiedziałby tej górze: Podnieś się i wrzuć się w morze, i nie wahałby się w swoim sercu, lecz wierzył, że na pewno stanie się to, co mówi, spełni mu się.” Mar 11:23